Hange, czyli Jakub & Margaret
Sztuka i rzemiosło zawsze mieszkały w tym domu — tak to pamięta Jakub. Jak był mały, często przyglądał się Mamie w pracy, temu jak spod jej rąk wychodzą kolejne arcydzieła. Zechciał sam to poczuć i tworzyć piękne rzeczy — nie mogło być inaczej — dlatego jak już trochę podrósł, poszedł w ślady Mamy: też na ASP, z tym że nie na malarstwo, tylko na projektowanie graficzne.
Tymczasem Margaret dalej robiła swoje cuda: silnie związana z klasycznym patchworkiem, aczkolwiek z innowacyjnym podejściem do konwencjonalnego quiltu. Jakub dorastał, rozwijał się, porządkował sobie życie (Mama chwali: „świetnie zorganizowany”) — aż jednego dnia przyszedł z pomysłem na wspólny projekt. Długo się nie musiała zastanawiać; po prostu wniosła w przedsięwzięcie swoje umiejętności, z pełnym zaufaniem do Syna.
Jako rodzina są więc świetnie zgraną drużyną — co wcale nie znaczy, że poszło szybko i łatwo. W istocie czego by sobie Jakub nie wymyślił, to rodziło dla Margaret nowe techniczne wyzwania. We dwójkę jednak rozwiązywali je krok po kroku, jeden za drugim, aż wypracowali produkt w pełni zgodny z ich wyobrażeniem: coś takiego, co każde z nich samo by z chęcią kupiło dla siebie (albo na prezent).
„Pikowanie Mamy to są prawdziwe dzieła sztuki” — mówi Jakub — „i mega się cieszę, że teraz można tego doświadczyć w kocykach Hange”.